środa, 7 stycznia 2015

czwartek, 7 lutego 2013

your tears don't fall they crash around me

czy zostaniesz ze mną kiedy poznasz moje winy?

przepraszam

za dużo wzięłam

nie chciałam

przepraszam

jeśli się nie obudzę

przepraszam

chyba mi się łzy skończyły


i can't do this on my own.

popatrz
nawet nie utrzymam głowy 
w pozycji pionowej. 
popatrz
nie dam rady podnieść ręki
by otrzeć słoną
łzę 
na bladym policzku
popatrz na mnie
słaba jestem
jak płatek róży
taki delikatny
taki
spokojny






autodestrukcja

czuję tą słabość

czuję jak krew

płynie w moich ustach

czuję jak tęskni

czuję świadomość

że nie jesteś tylko

mój



tell me that you need me

i kolejne opakowanie ibuprofenu poszło niszczyć mi wątrobę. może poczuję się lepiej.


lubię ten stan lekkości

lubię kiedy nie wiesz

że próbuję umrzeć










nawet nie wyobrażasz sobie jaką będziesz miał minę ze świadomością że jestem martwa













nie odchodź
nie potrafię zrobić tego sama
nie odchodź

jak mam wygrać jak jestem sparaliżowana?





i'm a liar

każdy ma problemy. czy gdybym mówiła ci o wszystkim, też byś się tak mną interesował? czy gdybyś widział te nacięcia? to że biorę żeby się odciągnąć od świata? od tej jebanej tęsknoty do ciebie? od matki, od rodziny? od wszystkiego... bo mam już tego cholernie dość, wiem, że nie wiesz, że płaczę prawie każdej nocy. że moje serce jest cholernie rozdarte, że nie mam ochoty żeby żyć. nie wiesz jakie to uczucie kiedy patrzysz na tą żyletkę i przypomina ci się każde nawet zagojone nacięcie. i masz ochotę przejechać nią, wyrwać sobie żyły, sprawić że krew odpłynie razem z bólem, razem ze świadomością, razem z życiem. ile razy nie udało mi się od tak umrzeć. może gdybym wtedy skoczyła, albo gdybym miała wystarczająco dużą ilość tabletek, może mógłbyś się teraz nią zająć, nie przejmując się mną. zaraz.. ty się przecież mną nie przejmujesz. 







dajcie mi pistolet
nie zawaham się
zabić ludzi wokół mnie
a później cicho podciąć nadgarstki
i patrząc na zachód słońca
umrzeć 
cicho

nikt nie wygra nikt nie wróci nikt nikogo nie zasmuci

bardzo mocno cię kocham, i bardzo mocno się boję że spierdolę, bo nawet nie muszę kłamać, że jestem szczęśliwa kiedy do mnie piszesz, kiedy się mną interesujesz, i cholernie smutna, samotna, wręcz odizolowana, kiedy nic nie piszesz, kiedy jesteś dostępny i nie zwracasz na mnie uwagi.




coraz krótsze te posty


mam coraz mniej do powiedzenia




jestem uzależniona od ciebie.







i to mnie przeraża















babcia wreszcie czuje się dobrze.
jeju, wreszcie...

środa, 6 lutego 2013

i don't know where it goes

nie wiem co mam jeszcze zrobić, żebyś zwrócił na mnie uwagę. siedzę sobie i się nie udzielam. a Ty masz tysiące swoich siostrzyczek, które pewnie i tak prędzej czy później staną się ważniejsze niż ja. bardzo Cię kocham, nie chcę tego wszystkiego tracić, nie chcę być na drugim miejscu, zaraz po jakiejś dziewczynie którą znasz ledwo tydzień. nie chcę być nachalna, nie wiem czy mam pisać czy nie pisać, bo ciągle nie odpisujesz. ciągle muszę czekać te pół godziny na jakąś krótką odpowiedź, czasami nawet jej nie uzyskam. nie wiem co mam zrobić, może po prostu mi powiedz co do chuja mam zrobić żeby było dobrze, żebym już nie musiała leżeć w nocy, i myśleć o Tobie jak o kimś kto mnie opuści dla jakiejś dziewczyny na drugim końcu Polski, nie chcę wierzyć Ci w każde twoje słowo z jebaną nadzieją że jednak mnie kochasz tak mocno jak to mówisz, wmawiasz, cokolwiek.






boję się że znowu stracę, minęły niecałe dwa miesiące, a ja znowu nie wiem co robić, nie mam pojęcia. nie chcę udawać że jest kurwa idealnie, nie jest idealnie, nie jest tragicznie, po prostu czuję się źle, czuję się bardzo na jebanym drugim miejscu.








kłammy kochanie, 
kłammy jacy szczęśliwi jesteśmy.